Rodzice niemal na każdym kroku słyszą dzisiaj o zagrożeniach, jakie czyhają na ich dzieci w sieci. Niejeden łamie sobie głowę nad tym, jak można sobie z tymi niebezpieczeństwami radzić. I zazwyczaj znajduje następującą receptę: ściśle kontroluj aktywność dziecka w Internecie: odwiedzane strony i korespondencję; blokuj dostęp do niebezpiecznych treści – jeśli zainstalujesz odpowiedni program, możesz to robić szybko i sprawnie. Czy przepis na bezpieczeństwo jest rzeczywiście aż tak prosty? Niekoniecznie.
W labiryncie niebezpiecznych treści
Z zagrożeń, jakie mogą czyhać na dzieci w Internecie, rodzice najczęściej obawiają się kontaktu z niebezpiecznymi treściami. Odpowiedzią na ten problem mają być programy kontroli rodzicielskiej, blokujące dostęp do wybranych stron internetowych (np. umieszczonych na czarnych listach bądź zawierających wybrane słowa). Choć większość rodziców uważa, że stosowanie takich programów jest dobrym rozwiązaniem, nie są one powszechnie wykorzystywane w polskich domach (korzystanie z nich zadeklarowało 33% badanych rodziców). Przed sięgnięciem po takie narzędzie, warto zdać sobie sprawę z jego ograniczeń i poważnie zastanowić nad tym, w jakich przypadkach jego stosowanie może mieć sens, a w jakich mija się z celem.
Najłatwiej znaleźć uzasadnienie dla stosowania filtrów w przypadku najmłodszych dzieci. Jednak zbytnie zaufanie zabezpieczeniom technicznym może okazać się drogą na manowce. Filtry nigdy nie są w stu procentach szczelne, a co więcej, mogą dać złudne poczucie bezpieczeństwa. Tymczasem to obecność rodziców jest dla malucha najważniejszym zabezpieczeniem. Mimo coraz szybszej „cyfrowej inicjacji” nie możemy zakładać, że przedszkolak w pełni świadomie porusza się Internecie, nawet po stronach przeznaczonych dla jego przedziału wiekowego. To rodzice powinni wprowadzać go w cyfrowy świat i towarzyszyć internetowym poczynaniom.
W przypadku starszych dzieci stosowanie programów filtrujących może rodzić znacznie więcej problemów. Sposób ich działania niesie ryzyko blokowania również „niewinnych” treści (dotknęło to np. naszej strony), a co za tym idzie może utrudniać dostęp do informacji. Tymczasem niepożądane strony wciąż są w zasięgu ręki. Każdy zainteresowany może do nich dotrzeć, choćby na komputerze kolegi lub na własnym sprzęcie (w tym przypadku wystarczy, że ominie zabezpieczenia zainstalowane przez rodziców).
Internetowy pamiętnik pod lupą
Dostęp do niebezpiecznych treści to nie jedyne zagrożenie, jakie zaprząta głowy rodziców. Co z kontaktami z nieznajomymi, udostępnianiem prywatnych informacji czy cyberprzemocą? Nie ma tygodnia, by media nie donosiły o przypadkach nastolatków, które wyśmiewane i krytykowane w sieci przez swoich rówieśników oraz nieznajome osoby, targnęły się na swoje życie, a także o dzieciach, które zaufały obcej osobie w sieci i zostały skrzywdzone. Odpowiedzią na takie problemy ma być – zdaniem niektórych – kontrola odwiedzanych stron i korespondencji dzieci. Czy rzeczywiście właśnie tędy droga?
Młodsze dzieci zazwyczaj chętnie korzystają z Internetu razem z rodzicami, opowiadają o swoich działaniach w sieci. Z upływem lat stają się jednak coraz bardziej niezależne i zaczynają chronić swoją aktywność w sieci przed wzrokiem rodziców. Choć dla wielu z nich to trudne do zaakceptowania, nie ma w tym nic zaskakującego. W tej sposób młodzi ludzie zaczynają wyznaczać granice swojej autonomii. I nie oznacza to od razu, że mają coś strasznego do ukrycia. Wystarczy przypomnieć sobie pamiętniki prowadzone przez pokolenie rodziców przed 20 czy 30 laty. Nikt z piszących zapewne nie chciał, by były przeglądane przez dorosłych. Nawet gdy nie skrywały informacji o żadnych poważnych przewinach.
Dziecko ma prawo poszanowania swojej autonomii, również ze strony rodziców. Kto o tym zapomni, może mieć problem z nauczeniem swojej pociechy szacunku dla własnej prywatności oraz praw innych osób. Czytanie korespondencji dziecka czy śledzenie jego aktywności – zwłaszcza gdy odbywa się rutynowo lub w sposób niejawny – może uruchomić niebezpieczną zabawę w kotka i myszkę. I jest oznaką braku zaufania. Jeśli rodzicowi nie uda się go zbudować w relacji z dzieckiem, nie może liczyć na to, że zwróci się ono do niego w razie problemu.
Trudna droga rodzica
Mamy tendencję do szukania prostych rozwiązań. Potrzeba zapewnienie bezpieczeństwa dziecku nie jest wyjątkiem. Jednak musimy pamiętać, że kontrola nigdy nie może zastąpić edukacji i wychowania. Jeśli chcesz być odpowiedzialnym rodzicem, czeka Cię sporo ciężkiej pracy. I mimo najlepszych chęci, nie będziesz mieć pewności, że uchronisz swoje dziecko przed wszystkimi zagrożeniami. Wielu możesz jednak zapobiegać. O czym warto pamiętać?
- Wprowadzaj dziecko w świat Internetu – wspólnie z niego korzystajcie.
- Ucz dziecko zasad bezpiecznego i odpowiedzialnego korzystania z sieci. Razem ustalcie, jakie zachowania są akceptowalne, a jakie nie. Nie żałuj czasu na rozmowy; nie bój się trudnych i żenujących tematów.
- Interesuj się tym, co dziecko robi w sieci, ale szanuj jego prywatność i autonomię. Bierz pod uwagę wiek dziecka – to co jest do zaakceptowania dla przedszkolaka, może być nie do przyjęcia dla gimnazjalisty.
- Zanim skorzystasz z konkretnych narzędzi technicznych, poznaj ich możliwości i ograniczenia, rozważ wady i zalety różnych rozwiązań.
- Buduj relację zaufania. Zadbaj o to, by dziecko wiedziało, co zrobić, kiedy stanie się coś złego i miało świadomość, że w takiej sytuacji może liczyć na Twoją pomoc.
Małgorzata Szumańska, Anna Obem
Tekst powstał w ramach projektu „Cyfrowa Wyprawka dla dorosłych” współfinansowanego przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji.